Podpisałam petycję, ale łatwo to było zrobić na odległość. Nie znam żadnego zoofila. Nie wiem czy, gdybym chciała poinformować o czynie zoofilskim, zostałabym potraktowana poważnie. Pamiętam czasy, gdy maltretowane kobiety odsyłano na policji z kwitkiem - informacją, by załatwiły "prywatny" problem we własnym domu. Jak niby miałabym donieść o czyichś deklaracjach słownych i jak sprawdzono by prawdziwość tego, co mówię? 😮
Pisałam niedawno pracę o ludziach marginesu we wczesnej nowożytności i natykałam się często na informacje o rodzajach i formach kar wobec przestępstw kryminalnych, zwłaszcza w obfitującym w okrutne kary XVI w. Zoofilia była wówczas jednym z najcięższych przestępstw, lecz nie ze względu na krzywdę zwierzęcia, a jako wykroczenie przeciwko naturze (tu niestety na równi z homoseksualizmem). Nazywano ją sodomią, bestialstwem i zaliczano ogólnie do tzw. wszeteczności. Oparcie w stosowaniu wobec niej kary śmierci znajdowano w biblijnej Ksiedze Wyjścia: "Kto by nierząd płodził z bydlęciem, śmiercią niech umrze" (Ks. Wyjścia, 22,18). Wybitny prawnik polskiego Odrodzenia Bartłomiej Groicki pisał więc: "(...) gdzie by kto z bydlęciem [...] sprawę miał, takowi mają na gardle być skazani, a według obyczaju ogniem mają być spaleni, bez wszelakiego zmiłowania i łaski" (B. Groicki, Artykuły prawa majdeburskiego, wyd. K. Koranyi, Warszawa 1954, s. 153). Niestety karano jednocześnie zoofila i maltretowane zwierzę. 😡 Pierwszego skazywano na ścięcie, a oba ciała palono. Przestępcy często obarczali odpowiedzialnością za swoje czyny diabła. Tak czynił jeszcze w 1736 r., pewien czeladnik Łukasz Miller z Wrocławia, podczas instygowania (dochodzenia połączonego z torturami). Zoofile sądzeni również w XVIII w., w Krakowie, tworzą długą listę, poczynając od Jacka Kruczka (1741), po którym ciągnie się jeszcze 14 imion w następujących po sobie latach. Kara śmierci groziła za samo podejrzenie i posądzenie o zoofilię. Jan Witkowski z Wolborza, sądzony w 1778 r., zeznawał o 30-40 stosunkach: "(...) z kurami, nawet raz to i z gęsią [...] mając pożądliwość cielska mojego tak z psem miałem kondlem [...] uczynek cielesny może 12 lub więcej(...)"1. Potem ze świnią, owcą i kotem. Zgłosił się do krakowskiego ratusza z żądaniem, by ukarano go śmiercią.2
Działo się to jednak w czasach, kiedy złodziejowi groziło "obwieszenie" (w zależności od wartości kradzionego i przy wielokrotnej recydywie), a za dzieciobójstwo (zrównywano zabicie noworodka ze spędzeniem płodu) zakopywano żywcem i przebijano palem. Palono też czasem bigamistów i dopuszczających się kazirodztwa (za które uważano także związek w czwartym stopniu pokrewieństwa).3
Pomimo, iz społeczeństwo domagało się wciąz zaostrzenia kar za przestępstwa kryminalne, skuteczność okrutniejszych kar wobec zatwardziałych kryminalistów była nikła. Perspektywa niehybnej śmierci powodowała zobojętnienie tychże na własny los i większą determinację w dokonywaniu zbrodni.4
1 J. Kracik, Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie, Kraków 1986, s. 172.
2 J. Kracik, Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie, Kraków 1986, s. 171-172; J. Tazbir, Okrucieństwo w nowożytnej Europie, Warszawa 1993, s. 85.
3 J. Kracik, Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie, Kraków 1986, s. 50-53.
4 M. Kamler, Recydywa w przestępczości kryminalnej w Polsce drugiej połowy XVI i pierwszej połowy XVII w, "Czasopismo Prawno-Historyczne", t. 44, 1992, z.1-2, s. 130.
To był wycinek historii dla ciekawych. Przepraszam, że taki długi.
[edytowane 18/10/2008 przez Linek]
[edytowane 18/10/2008 przez Linek]
[edytowane 18/10/2008 przez Linek]
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja