Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Skąd macie swoje zwierzaki? Poruszające i śmieszne historie.   

Strona 4 / 4 Wstecz
  RSS

zwegowani
początkujący
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 8
16/01/2009 10:45 pm  

Nasz zwierzaczek - kotek - troszkę wycierpiał zanim do nas trafił. Koleżanka znalazła jego i jego brata pod samochodem w mało uczęszczanym miejscu w Poznaniu. Karmiła go kilka dni, ale w końcu wzięła go do domu (pomimo alergii), kiedy zauważyła że jego braciszek zdechł, a okoliczne koty małego nie akceptują. Po kilku dniach wkroczyliśmy do akcji - odbyliśmy 300 kilometrowa podróż w tę i z powrotem tylko z jego powodu:) A kotek był całkiem grzeczny jak na pierwszą jazdę pociągiem 🙂
Podsumowując: długą drogę przebył wielkopolski dachowiec/działkowiec/samochodowiec żeby znaleźć swój domek nad morzem 🙂

Wegetarianizm - przepisy kucharskie | Zwegowani.pl


OdpowiedzCytat
RysiaP
początkujący
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 10
09/02/2009 1:13 am  

Ja tylko chciałam powiedzieć, że już mam tylko jednego kota i psa. Kilka dni temu moją Franie zabił samochód. Jest teraz tak cicho w domu, że aż uszy bolą.


OdpowiedzCytat
hanjah
początkujący
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 13
09/02/2009 11:21 pm  

ja mam fretkę i kota... obydwoje ze schroniska... uratowane od okropnego właścieciela...


OdpowiedzCytat
assasello987
bywalec
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 270
18/02/2009 12:27 pm  

u mnie to nie jest zadna wzruszajaca historia. moja matka dlugo nie mogla zgodzic sie na psa jedynie na myszki i chomiki. bo psy i koty to ona lubi ale u innych. i argumenty ze male mieszkanie a pies duzy, o kocie nie ma mowy bo ...śmierdzi. ale w koncu okazalo sie ze matka jej kolezanki (sasiadki) ma na wsi kundelka miniaturke. i tak mialam obiecywane ze jak beda szczeniaki to wezmiemy. ale za kazdym razem jakos sie z tego wykrecala. no i nagle ta sasiadka urwala z nami kontakt. wiec moja mama idzie do niej zapytac czy sie obrazila o cos czy co. wchodzimy a tam szczeniaki. a dokladnie dwa. jeden juz zamowiony. no t ją blagam o tego drugiego a ona ze mi nie da kasy. 50 zl to malo ae dla 10 letniego dziecka suma z kosmosu. wiec szybko zadzwonilam do starego ( nie mieszkam z nim) i jakos mi przeslal ta kase. no i tak adoptowałam nele. niestety tamten zamowiony szczeniak (jej brat) zdechl po roku. a jej matka nie rodzila juz od tej pory.


OdpowiedzCytat
Misia_WEGA
forumowicz
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 38
17/03/2009 1:11 pm  

..................................ROSITKA 🙂

W lipcu 2007 roku mój ( wtedy jeszcze przyszły ) mąż niespodziewanie przywiózł maleńską kotką, którą ktoś podrzucił jemu do domu. Ledwo ją uratował, gdyż jego pies ( American Staford Terrier ) od razu się na nią rzucił, maleńka Rositka schowała się w sozdobę w ogrodzie ... na szczęście mój mąż był przy tym i w porę zareagował..., a było gorąco /wieczorem już Rosituś był u mnie .....od tej pory jest mym ukochanym pupilkiem .

Nie wypuszczam ją nawet z domu , gdyż boję się,że jej się coś stanie. Wychodzi tylko na balkon:)

Kupuje jej same najlepsze rzeczy, bardzo o nią dbam i Kocham bardzo, bardzo !

Moim przestępstwem jest osądzanie ludzi nie po tym jak wyglądają, lecz po tym, co mówią i myślą. Moim przestępstwem jest to, że jestem bardziej bystra od ciebie - nigdy mi tego nie wybaczysz.


OdpowiedzCytat
Nikee
forumowicz
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 23
11/04/2009 5:32 pm  

Mam 4 świnki morskie. Dwie zakupione w sklepie zoologicznym, dwie kolejne są potomkami tych pierwszych : >>.


OdpowiedzCytat
nuna96
początkujący
Dołączył: 15 lat  temu
Posty: 17
05/06/2009 7:12 pm  

Którgoś wieczoru przyszedl za moim bratem pies ktory blakal sie po Z******* juz 2 tyg.
Nie mial obrozy ale dalismy ogloszenia.
Nikt sie ni odzyal.
Wkoncu postanowilismy ze zostanie nasz.
Bardzo bal sie np szybkiego poruszenia reka, glosnijszego glosu lub poprostu szybkiego kroku.
Jak bylismy u weta to sie okazalo ze musial byc katowany.
Miał połamane żebra (kiedys), zlamany ogon i jak sie probowalo dopknac do jego lap to odskakiwal i uciekal i sie chowal po kątach.
Zreszta... do teraz boi sie zebysmy dotykali mu lap.
Pracuje z nim i odczulam go na to ale to musi trwac by widac bylo postępy...
A kiedys jak zesmy szli (pies byl juz zadbany, czysciutki mial sliczna obroze i smycz) podbiegla do nas pani i powiedziala ze to pies jej szwagra i ze ona go wezmie (pewnie dlatego bo mial ladna smycz i obroze i by zarobila) ale mama powiedziala ze on jest ,,zapisany" do takiej fundacji i mamy papiery adopcyjne i ze jak to jego to mama poda nr tel. i niech zadzwoni to sie umowia z nia i ta fundacja i zobaczymy w jakich pies zyje warunkach...

i juz sie facet nie odezwal... 😮
Pewnie nie chcal zeby fundacja zobaczyla w jakich go tzrymal warunkach...


OdpowiedzCytat
Strona 4 / 4 Wstecz
  
Praca