Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

usypianie  

  RSS

matylda
rozmówca
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 74
07/02/2006 9:31 pm  

Mam pytanie do osob na studiach weterynaryjnych......
Jak przebiega zabieg usypiania zwierzaka, przez lekarza w lecznicy? 🙁
Czy zwierzak cierpi bo np.zastrzyk jest bolesny...?
Przepraszam za to pytanie, ale musze to wiedziec.

matylda


OdpowiedzCytat
Zarathos
bywalec
Dołączył: 19 lat  temu
Posty: 339
07/02/2006 10:02 pm  

Jezeli 'klient' sobie zazyczy to weterynarz podaje zwierzakowi silne srodki przeciwbolowe - narkoze i dopiero potem wstrzykuje srodki zatrzymujace oddech.

Lekarze twierdza, za nawet bez tego usypianie zwierzaka nie boli, ale po tym co widzialem jak bylem ze znajoma u weterynarza gdy usypila chorego kota to jakos nie chce mi sie uwierzyc. Zwierzak mialczal i drapal stol jakby chcial pazurkami uciekajace zycie zatrzymac. To bylo pare lat temu, moze teraz procedury sie zmienily, ale jakos specjalnie nie wieze w to.

"Jastrambij. Que babatum intus cruce, ornatum in campo celestino,et in galea accipitrem defert." - Jan Długosz, kronikarz i sekretarz biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego


OdpowiedzCytat
euridice
stały bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 589
07/02/2006 11:02 pm  

witaj Matyldo.

moj poprzedni szczurek Felix (facet, teraz tez mam Felix ((na jego czesc)) i jest to dziewczynka, no i jest jeszce Nox :] ) w wieku pieciu miesiecy zachorowal na raka - chorobe niezwykle czesta u gryzoni, ale nie w tak mlodym wieku (tak w wieku 1,5 roku, 2 lat - to bym sie nie zdziwila, ale 5 miesiecy?!).

przez dwa miesiace probowalismy go leczyc z moim zaprzyjaznionym vetem (nie bylo pewne czy to rak - zaczela mu wypadac plackami siersc, troche oslabl mu apetyt, a potem mial troche strupkow na plecach, dopiero potem dalo sie wyczuc guza w zoladku ;( ) przez jakis miesiac - smarowalam go masciami, bo nie bylo pewne czy to pierwsze objawy raka czy moze tylko choroba skory. dostawal zastrzyki z mieszanki witaminowej i glukozy, bo byl oslabiony... ale ja powoli tracilam nadzieje, widzialam, ze leczenie mu nie pomaga i bardziej humanitarnie bedzie skrocic jego meke.

ale moje obawy nie potwierdzily sie (pozornie) - Felix wydobrzal i siersc mu odrosla... na jakis tydzien. potem, w niedziele wieczorm zauwazylam, ze chyba troche slabiej sie czuje, ale kiedy zawolalam go po imieniu (nauczylam go :] ) ozywil sie i juz bylam spokojna. ale kiedy w poniedzialek nastepnego dnia przyszlam ze szkoly i podeszlam do klatki wiedzialam, ze dzieje sie cos zlego... Felix lezal na brzuszku, z rozpostartymi lapkami (szczurki nigdy tak nie leza), ciezko oddychal i mial zamkniete oczy... wiedzialam, ze pozostalo mi zrobic tylko jedno... z ciezkim sercem poszlam do veta z Felixiem zawinietym w maly kocyk... byl bardzo slaby, ledwo widac bylo jak porusza mu sie klatka piersiowa, nie reagowal juz an swoje imie... pokazalam go vetowi i wlasciwie nie musialam nic mowic, wiadomo bylo, ze teraz mozemy mu pomoc skracajac jego meke... weterynarz polozyl go na stole i spytal czy chce wyjsc, ale ja pokiwalam glowa, ze nie. spokojnie podszedl do Felixa ze strzykawka i... go uspil... Felix byl bardzo spokojny, pare sekund po zastrzyku oddychal juz z latwoscia, a po sekundzie przestal oddychac na zawsze... oczywiscie jak to ja - strasznie plakalam, tzn. lzy mi lecialy... dobra - nie wazne. wiem, ze po podaniu zastrzyku nie cierpial juz ani troche... ja i vet stalismy nad nim w milczeniu, po chwili, kiedy juz bylo pewne, ze nie oddycha, vet zapytal mnie czy chce go pochowac. pokiwalam glowa, a on zawinal jego male cialko w ten kocyk, na ktorym Felix caly czas lezal i podal mi go. chcialam powiedziec "dziekuje" ale za bardzo mi to nie wyszlo... vet otworzyl mi drzwi, usmiechnal sie smutno na pozegnanie i poszlam do domu... potem pochowalam go na gorce, na takiej malej laczce - byl srodek czerwca, wszedzie byly wysokie trawy i kwiaty... mysle, ze tak bylo lepiej niz dac go weterynarzowi do "zutylizowania" razem ze zuzytymi strzykawkami... chyba bylam wtedy w III klasie gimnazjum...

ech, wybacz matyldo, jak zwykle troche sie rozpisalam... teraz tak mi sie melancholinie zrobilo...

a moze jeszcze co do twojego pytania tak bez rozpisywania sie, to moja kolezanka miala przepieknego, rudego kocura, ukochanego ulubienca calej rodziny... mieszkala na parterze i kot czesto wychodzil. i ktoregos razu pogryzl go pies, tak powaznie, ze nie pozostawalo nic innego tylko uspic biednego kociaka. wogole cudem bylo to, ze on sie doczolgal do domu, nie chce epatowac tu zbedna przmoca, ale jak on przyszedl (przyczolgal sie) pod ich drzwi to... przypominal troche takie "mieso mielone" (no wiesz, niektorzy robia z tego kotlety...) z kepkami wlosow tu i tam... :/ nie bede dokladniej pisac, bo to naprawde nie bylo fajne... chyba mozesz to sobie wyobrazic... jejku, przepraszam, mialo byc bez rozpisywania sie, ale ja chyba tak nie umiem. no trudno, dokoncze. kot strasznie cierpial, miauczal, nie dawal sie nikomu dotknac... w koncu jej ojciec musial go zlapac (nie bylo to mile ani dla jej ojca ani tym bardziej dla kota) rekawica, taka ogrodnicza i sila wepchnac do koszyka... napewno dla tego kota to byl niewyobrazalny bol... kiedy juz dotali do veta i ten z trudem zaaplikowal mu srodek usypiajacy kot natychmiast sie uspokoil, przedtem dyszal, rzucal sie, miauczal, drapal... jego oddech stal sie wolniejszy , polozyl sie na stole i spokojnie, wsrod swojej rodziny i veta dokonal swojego nieszczesliwie zakonczonego zywota...

to taki smutny temat... 🙁

wiesz, wydaje mi sie, ze zastrzyk usypiajacy boli zwierze tyle co normalny zastrzyk - jak jakas szczepionka albo pobieranie krwi... nie wiem jaki przypadek widzial Zarathos, nie jestem weterynarzem, ale wiekszosc zwierzat po zastrzyku uspokaja sie, rozluznia napiete miesnie i odchodzi w ciszy, kiedy juz nic ich nie boli... cos wiecej na pewo beda mogly powiedziec Ci buu i Alispo - nasze forumowiczki, ktore studiuja weterynarie, do ktorych z reszta to pytanie kierowalas...

pozdrawiam.

animals are my friends and i don't eat my friends || GO VEGAN!


OdpowiedzCytat
matylda
rozmówca
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 74
07/02/2006 11:50 pm  

euridice
Co to znaczy...
cyt. "...."zutylizowania" razem ze zuzytymi strzykawkami....?

matylda


OdpowiedzCytat
euridice
stały bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 589
08/02/2006 12:32 am  

mysle, ze tak bylo lepiej niz dac go weterynarzowi do "zutylizowania" razem ze zuzytymi strzykawkami...

oznacza to: spalenie w piecu do utylizowania.

animals are my friends and i don't eat my friends || GO VEGAN!


OdpowiedzCytat
buu
 buu
forumowicz
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 26
08/02/2006 1:14 am  

Zwykle przed podaniem środka usypiającego (morbitalu) podaję sie srodek do premedykacji - wprowadzający zwierzę w lekki sen który ma zapobiedz odczuciu pieczenia,które występuje podczas podawania własciwego srodka usypiajacego.
Morbital można podawać małym zwierzętom dożylnie, dootrzewnowo, dosercowo
i doopłucnowo.
Najwłaściwszą drogą podania preparatu jest wstrzykiwanie dożylne.

[edytowane 7/2/2006 od buu]


OdpowiedzCytat
Zarathos
bywalec
Dołączył: 19 lat  temu
Posty: 339
08/02/2006 10:05 am  

euridice, to bylo daaaawno temu (do liceum jeszcze chodzilem) wiec mozliwe ze odbywalo sie inaczej niz teraz. Albo weterynarz byla jakis wybrakowany.

"Jastrambij. Que babatum intus cruce, ornatum in campo celestino,et in galea accipitrem defert." - Jan Długosz, kronikarz i sekretarz biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego


OdpowiedzCytat
euridice
stały bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 589
08/02/2006 11:16 am  

witaj Zarathosie.

coz, jesli bylo to az tak dawno temu, to moze to prawda... ;P (zartuje)

rozumiem, przeciez wcale nie neguje twojej wypowiedzi, zaznaczylam tylko, ze moje doswiadczenia z usypianiem zwierzatek nieco roznia sie od twoich.

pozdrawiam.

animals are my friends and i don't eat my friends || GO VEGAN!


OdpowiedzCytat
misia
rozmówca
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 95
16/02/2006 10:33 am  

J musiałam uśpić ukochaną jamniczkę, bo miała prawdopodobnie ropomacicze lub ktoś ją otruł, przez dwa tygodnie wymiotowała i miała wycieki, mimo leczenia kroplówkami nie było lepiej. Znajomy wet przyszedł i uśpił ją w domu. Najpierw dostała zastrzyk przeciwbólowy który ją "całkowicie znieczulił", potem została uśpiona. Nic ją nie bolało. Po jej śmierci został jej syn, kochany pies, wszystkich lubił, na nikogo nie szczekał. Niestety pół roku później wypadł mu dysk i również nie było dla niego ratunku. Najgorsze że był pełen życia, ale nie mógł się ruszać i cierpiał. Z ciężkim sercem uśpiliśmy go ale to była już żałoba w rodzinie.


OdpowiedzCytat
Natalka
bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 124
16/02/2006 8:04 pm  

co sie takiego stalo, ze temu jamniczkowi dysk wypadl?


OdpowiedzCytat
BASIOŁEK:*
rozmówca
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 97
16/02/2006 9:13 pm  

Hmmm...ja słyszałam o przypadku kiedy pies dostał za małą dawke i zdychał przez kilka godzin...jakby było mało własciciel owego psa zostwaił go w garazu zimą kiedy była minusowa temperatóra.A dlaczego???bo to był jego ukochany pies i bardzo go kochał i nie chciał patrzec jak on umiera...wiec wolał zostawic go na mrozie...


OdpowiedzCytat
misia
rozmówca
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 95
16/02/2006 9:41 pm  

Do końca tego nie wiem, biegał po schodach a jamniki podobno nie powinny, albo zeskoczył z czegoś wysokiego, prawdopodobnie też ktoś go mocno uderzył bo kiedyś zrobił sobie samodzielny spacerek po osiedlu i wrócił obolały. Jeździliśmy z nim na masarze i nastawianie do pani która miała do tego "talent" ale to i tak nie pomogło.


OdpowiedzCytat
Bleks
bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 343
03/03/2006 1:31 pm  

Trochę nie na temat, ale nieważne:)
Ja nie rozumiem jednego...Dlaczego z eutanazją ludzi jest taka wielka heca, w niektórych krajach jest to nielegalne. A zwierzęta?Usypia się je bez skrupułów.Jak zwykle: rzekoma wyższośc ludzi nad zwierzętami. Ja tam traktuje ludzi i zwierzęta na równi....Albo nawet zwierzęta czasem wyżej niż ludzi. Bo np. fretka na fermie futrzarskiej.....Nie ma szansy się obronić, nic. A ludzie jednak są silniejsi i w ogóle. ALe to tylko tak na marginesie...:)


OdpowiedzCytat
Sima
 Sima
stały bywalec
Dołączył: 18 lat  temu
Posty: 566
31/01/2011 7:18 pm  

Nie wiem po co odgrzebalam ten temat,teraz smutne wspomnienia powróciły.Mojego 17 letniego kocurka wet usypiał przy mnie w domu,do końca chcialam z nim być.Usypianie boli tylko w momencie ukłucia.Teraz dają najpierw zwykłą narkoze i kot odjeżdza jak do zabiegu, a potem to juz eutanazja której przecież nie jest już swiadomy bo śpi.Pamiętam jak musiałam sie upewnić że po tym pierwszymm zastrzyku czy napewno jest jak należy uśpiony,dmuchnełam mu w pyszczek sprawdzilam w paru miejscach czy nie ma juz żadnych odruchów,moze to i bez sensu ale chcialam być pewna że już napewno nic nie czuje,spał tak słodko jak to kot zawsze pod narkoza ,z otwartymi ślepkami.Myśle że usypiajac starszego chorego zwierzaka oszczędzamy mu wiele bólu i cierpienia,oczywiście taką decyzje podejmuje wyłącznie lekarz weterynarii,ale to my musimy obserwowac czy i kiedy zaczyna cierpieć.

http://www.youtube.com/watch?v=lHdLRrUocOA&feature=player_embedded


OdpowiedzCytat
  
Praca