Do jedzenia różnych mięsnych potraw byłam zmuszana jak byłam przedszkolakiem , a niektóre faktycznie mi smakowały.Buntowałam się , aż w końcu pozwolili mi zrezygnoać z mięsa z wyjątkiem drobiu i ryb , bo jak wtedy niesłusznie mi wmawiano : dziecko potrzebuje mięsa by zdrowo rosnąć.Co najgorsze , wierzyłam w to !Niestety troszkę wiedzy na ten temat zdobyłam dopiero kilka lat później , ale przynajmniej mogę się pochwalić , że od zawsze wiedziałam czym tak naprawdę jest sznycelek na moim talerzu i zawsze było mi smutno , gdy go jadłam 😉 I dziwi mnie to , że niektórych odrzuca zapach np. smażonego mięsa 😉 przecież mięso samo w sobie nie ma jako takiego smaku czy zapachu 🙂 wszystko jest kwestą przypraw , więc u mnie w domu czasem pachnie 'typowo mięsnym' daniem pomimo , iż jest w 100% wegańskie.A wszystko dzięki mojemu kochanemu tatusiowi kucharzowi-amatorowi xD , którego 'zmusiłam' 😉 do przejścia na wege.Nie muszę rezygnować ze smaków , które lubiłam , bo tym samym czym przyprawiało się kotleta ze zwierzątka można przyprawić kotlecika sojowego 🙂
Zawsze i wszędzie odrzucał mnie zapach ryb. Surowe, smażone czy marynowane, po prostu nie mogę go znieść pod żadną postacią. Jadłam ryby naprawdę sporadycznie.
Byłam bardzo wybredna jeśli chodzi o mięso.]
Nie mogło być zbyt twarde i musiało dać się ukroić widelcem, więc odpadał schabowy.
Nie mogło być jak guma do żucia, które żuje się przez 5 minut aż straci smak, żeby dało się połknąć - odpadały mięsa z sosów, pieczenie, szynki, bigos.
Zero mięs z grilla - suche, zwęglone, ze zwisającymi kawałkami tłuszczu, ble.
Nie mogło mieć owych przyrośniętych kawałków tkanki tłuszczowej (tzw. "tłustko" :P). Brrr, to było gorsze niż wszystkie żyłki, ścięgna i ości razem wzięte.
Nie przepadałam też za kiełbasami i kotletami mielonymi - chorobliwie słone. Przez to rzadko jadałam hamburgery i hot dogi.
Wszelkie konserwy turystyczne - jedna wielka porażka, szczególnie ten biały tłuszcz i galaretka na wierzchu.
Galarety też były nie do przełknięcia, glut polany octem... sam smród.
Lubiłam kurczaka, ale brzydziło mnie, jeśli trzeba było bawić się w ogryzanie nóżek czy skrzydełek. Całe ręce uwalone, pełno ścięgien i ta obleśna, tłusta skóra. Ble.
Bardzo lubiłam sosy mięsne, np. z karkówki, śmietanowy z kurczaka. Generalnie przepadałam za tym, co było miękkie - pulpety w pomidorach, pasztet drobiowy (szczególnie Podlaski). Od czasu do czasu prosiłam mamę o parówki (prosiłam! o ten syf!!). Moim ulubionym produktem była polędwica z indyka, szamałam, aż się uszy trzęsły. Mięso było też elementarnym składnikiem boskich gołąbków mamy. Ale teraz robię lepsze 😎 Wszystkie moje ulubione zupy mama robiła (robi) na mięsie.
Czuję się co najmniej dziwnie pisząc o tym wszystkim. Żałuję, bardzo żałuję, że aż tak długo byłam ślepa i tyle lat zajęło mi dojście do tak oczywistych rzeczy... Co za bezmyślne dziecko.
http://www.explosm.net/comics/random/
Oj smakowało i to jak...jako że chodziłam do technikum gastronomicznego,uczyłam się przygotowywam mięso w różnych postaciach i zawsze smakowało dobrze.Kiedys po lekcji nikt nie chciał jeść,więc ja wtranżoliłam pół kilo wieprzowiny! Ale penego dnia decyzja zapadło i od tamtej pory nawet w sklepie z daleka omijam lady chłodnicze....na początku wegetarianizmu zapach mięsa mnie przyciągał,zdarzyło mi się kilka razy zjeść rybę,a robiłam ją tak,żeby smakowała jak schabowy.Dziś już jest inaczej:) Zapach mięsa,owszem działa,ale odstraszająco...
Najgorsze jest to,że będe musiała mojemu chłopu mięcho gotować;( Facet silny,na budowie pracuje,to musi dobrze zjeść...
Grunt to mieć marzenie =)
Pozytywne szkolenie psów,zapraszam =)
natiimar@gmail.com
Natusiu, nasz dobry kolega pracuje na budowie odkąd pamiętam, a mięsa nie je prawie 20 lat. Przy ciężkiej pracy fizycznej organizm upomina się o KALORIE, żeby miał co spalac, a nie o mięso. Znajdziesz mnóstwo kalorycznych wege potraw na stronach z przepisami (nie chodzi oczywiście o przesadzanie ze słodyczami czy soją- czasem wystarczy te same składniki po prostu inaczej z sobą zestawic lub przygotowac, np. makaron z warzywami krótko smażony z woka, zamiast taki z wody, i wiele innych) i już jest bardziej energetyczny posiłek.
Natusiu, doskonale Cię rozumiem. Nie wolno nikogo do niczego zmuszac. Na podstawie Twojego poprzedniego postu po prostu pomyslalam, że Twój mężczyzna nie chce nie jeśc mięsa, bo obawia się spadku sił.. A tymczasem: moze on po prostu lubi mięso? Pytanie od mojego męża: jaką ma grupę krwi? Może "0"? (Typowa grupa krwi mięsożerców, wg niektórych teorii)
P.S.
Jesli mężczyzna uznaje,że musi jeść mięso,to widocznie musi...
A co wtedy, gdy kobieta uzna, że miesa jeśc nie trzeba a wręcz nie należy?
[edytowane 10/6/2008 przez rubia]
ja mięso lubiłam, w sumie to czasem zapach kurczaka jest kuszący, ale go nie jem. nie nawidze wątróbki, tzn. nigdy nie próbowałam, ale sam zapach kiedy sąsiedzi dla psa gotują fuuuuuj na całym korytarzu potem śmierdzi jak wyniosą, żeby ostygło, bleeeeeeeeee ochyda, nigdy nie lubiłam mięsa u babci w niedzielę na obiad, zawsze jakieś takie gumowe fuj pół godziny jeden kęs żułam i w ogóle nie dobre i zanim jeszcze przestałam jeść mięso, to powiedziałam mamie że tego jeśc nie bedę, nie lubiłam nigdy boczków i wszystkiego co ma te obleśne tłuszcze wymiotowac mi się chciało jak to widziałam i do tej pory tak jest, za pasztetami tak średnio przepadałam nie jem ich już jakieś 3 lata, ryb bardzo mało jadłam, bo tez ich nie lubię, a szynkę to zawsze mi mama specjalnie przeze mnie wybraną kupowała.
teraz jak przestałam jeść mięso to mama się mnie czepia, że i tak nigdy dużo nie jadłam blablabla, a ciocia mi ostatnio powiedziała, ze wegetarianizm jest w modzie i dlatego tyle ludzi nie je tego i jeszcze powiedziała, że choroby wyjdą po latach,a przecież jeśli się odpowiednio odżywia to raczej małoprawdopodobne, że zachorujemy, bo mięsa nie jemy. bardzo się cieszę, że coraz więcej ludzi przestaje jeść mieso, nawet gdyby to miało być tylko dlatego, ze to moda dyktuje, zawsze to coś dla zwierząt.
Rubia,nie wiem jaką ma grupe krwi.Ja w każdym bądź razie mam 0 i miesa nie jem,choć powiem szczerze,że czasem najdzie mnie ochotana rybkę...
Co do spadku sił,on się tego nie obawia,raczej jego mama...wiecie jak to jest..teściowa;/
Grunt to mieć marzenie =)
Pozytywne szkolenie psów,zapraszam =)
natiimar@gmail.com
oj smakowało mięsko :/ nigdy nie lubiłem tłustych mięs i każdy najmniejszy biały kawałeczek z mięsa wykrajałem, co powodowało ogólne oburzenie hehe. jak pomyśle jak mogłem zrezygnować z makaronu z sosem bolońskim, z pieczonej kaczki itp. to nie mogę tego pojąć, a z drugiej strony w ogóle mi tego nie brakuje 😉 sos boloński zamieniłem na neapolitański, kaczkę na soję itd 🙂
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja