ja jestem vege już od jakiegoś czasu a moja rodzina nadal twierdzi, że zwariowałam. Moja mama podkłada mi w niedzielę zawsze jakieś miecho i zawsze odsuwam talerz co kńczy się kłotnią. Najlepsze jest to, że mówi mi potem żebym zjadła same ziemniaczki chociaż..poczym trafia mi na stół kopiec ziemniaków polany tłuszczem z kurczaka... oj ta moja mama. Jeszcze dużo przed nami.
U mnie na początku też było ciężko, musiałam uważać zwłaszcza na zupy, bo mama była taka "sprytna", że próbowała mnie przechytrzyć gotując zupę na kościach, a potem wyciągała to z garnka i udawała że to warzywna... A przecież nie trzeba nawet próbować, czujesz po zapachu że to zupa z trupa... Teraz z najbliższą rodziną nie mam problemu, brat lubi się ze mną droczyć w niedzielę u mamy na obiedzie, ale ja podchodzę do tego z humorem i nie kłócę się, jak na początku. Babcia jeszcze nie może przeżyć że chociaż rybki nie zjem, ale staremu pokoleniu już nie przetłumaczysz... 😉
Za to na uroczystościach u dalszych krewnych to zawsze wzbudza sensację, zwłaszcza że daleko mi do stereotypu wychudzonej i bladej wegetarianki, dlatego staram się omijać takie imprezy. W zeszłym roku byłam na weselu i mogłam zjeść tylko pomidor z mozarellą, bo nie było już nic bez mięsa, nie licząc kilku ciast, tyle że z galaretką i kremem wątpliwego pochodzenia... 🙁
[b]Co mówi moja rodzina na temat nie jedzenia mięsa?[/b]
Rodzice - pełna akceptacja.
Mama przyznaje, że bardzo ceni mój etyczny tok myślenia.
Ojciec - całkowicie neutralny.
Z dziadkami nie ma nawet o czym rozmawiać. Do ludzi ich pokolenia bardzo trudno trafić z wszelkimi odstępstwami od wszczepionej im kultury i wychowania.
Nie zgodzę się z tym starym pokoleniem, moje babcie ponad 70 i 80 lat gotują mi wege, szukają przepisów po gazetach, książkach, nawet brat dziadka 90l zawsze na rodzinne imprezach stara się wręcz natarczywie żeby było coś dla mnie. 😉
[img]http://pergamano.pl/przedszkole-bea/obrazysg/logo/motyl.gif[/img]
Wczoraj miałam rodziców mojego chłopaka na obiedzie. Mój chłopak nie jest wege. Szczególnie jego mama nie akceptuje, a może bardziej nie rozumie mojego wegetarianizmu. Kiedy ich zaprosiliśmy na ten obiad spytała czy będzie "normalne" jedzienie. Zrobiło mi się przykro i odechciało wszystkiego. Wiem też, że jego mama obawia się, że ja mu zabraniam jeść mięso. I obraża się, gdy nie chcę jeść nawet ciasta. Próbowałam jej to wytłumaczyć, ale chyba nie potrafię.
Generalnie sam obiad nie wypał źle. Mój chłopak zrobił dla swojej rodziny mięso. Ale i tak patrzyli nieufnie na to mięso, bo myśleli, że to sojowe...
U mnie wszystko przebiegło raczej bezkonfliktowo, powiedziałam mamie, która to całkowicie zaakceptowała. Mój tato przywitał mój wegetarianizm tekstem "przepraszam cię serdecznie, ale zjem sobie teraz konserwę" :} Nikt mnie do niczego nie zmusza, obecnie przerzucam się na mleko sojowe i tez jest ok. Ostatnio jednak trafiłam na grilla u cioci i wujka, który niestety mnie wyśmiał (wujek, nie grill ) i zapytał, czy przypadkiem nie jestem "hare kryszna", tonem "jest to zło ostateczne" ... W sumie się tego po nim spodziewałam, u niego każde odchylenie od jego subiektywnej normy jest złem. Babcie jeszcze nic nie wiedzą, przypuszczam, ze zniosą to najgorzej, zwłaszcza, że u babci na obiad zawsze rosołek i schabowy.
Chociaż na wegetarianizm przeszłam niedawno, jakieś pół roku temu, to już dużo wcześniej miałam momenty, w których przestawałam jeść mięso. No i nie było u mnie w rodzinie żadnych wojen z tego powodu. Na początku mama się dziwiła tylko, tata nic na ten temat do powiedzenia raczej nie miał, wg nich, to jak się odżywiam, o ile odżywiam się zdrowo, to moja sprawa. 🙂 Myślę, że z weganizmem byłoby trochę gorzej 😉
''Niepowodzenie jest częścią procesu prowadzącego do sukcesu. Ludzie, którzy unikają niepowodzeń, unikają też sukcesu
Ja cały czas walczę z mamą...
Do Aryenne
Jestem tatą co nie je mięsa. Mój synek (niskiego wzrostu) też nie chce jeść mięsa, ale jego mama a moja żona wbiła sobie do głowy... 🙁
I na moje nieszczęście żonka podejrzewa że to ja syna przekabaciłem [b] (co jest nieprawdą, bo gdy on zaczął odrzucać mięso, to ja jeszcze wegetarianinem nie byłem, a dopiero zacząłem się tym interesować. To się tak jakość zbiegło w czasie) [/b] i nieraz mi się za to dostało. A jak teraz próbuje nakłonić synka by zjadł cokolwiek z mięsa to lepiej żebym cię nie wtrącał, gdyż zaraz rzuca mi groźne spojrzenie typu: ''milcz waszeć...''.
A ja to przecież pokojowa natura i nie lubię toczyć wojen, a z drugiej strony trzeba synkowi iść z odsieczą. I co mam czynić? Myślicie że tylko w młodym wieku jest ciężko być ze względu na rodzinę wegetarianinem?
Aha! Dodam jeszcze że żona do tego co ja jem nić nie ma (to moja sprawa).
Aryenne czy tata cię wspiera?
[edytowane 19/12/2011 od Oldek]
największym bohaterem jest człowiek, który zamienia wroga w przyjaciela.
Pewnie, że stara się mnie wspierać. Tylko no wiesz... On jest pełnoletni i moja mama już się przyzwyczaiła. A ja zaczęłam mówić o wegetarianizmie dopiero niedawno. A ja kocham moją mamę i nie chcę jej fundować traumy.
P.S.
Żałuj, że nie widziałeś, jak siedzę przy stole i nieszczęśliwym wzrokiem patrzę się w kotlet. 😛
Myślicie że tylko w młodym wieku jest ciężko być ze względu na rodzinę wegetarianinem
Nie myślimy 😉 (...)
Ja myślę 🙂
Potem to już samemu kształtujemy nasze życie i jeśli pozwalasz, żeby ktoś decydował za ciebie to już twój problem.
Mieszkając z rodzicami, będąc od nich uzależnionym finansowo, prawnie i pod każdym niemal względem na pewno jest szczególnie ciężko.
Strefa rokendrola wolna od Angola, środa/czwartek godzina 0.00 w radiowej Trójce
Moja mama od razu się zgodziła bez zastrzezeń a ojciec nie jest szczególnie zadowolony ale jako tako akceptuje...
Reszta rodziny z regóły ledwo akceptuje ale najpierw musi się nieco oswoić.
Oto parę rozmów i moja odpowiedź aby nie wychodzić w "skomplikowane kwestie etyki"
Ciocia:czemu nie jesz mięsa?
Ja:Bo nie lubię zwlók.
C:To nie są zwłoki.
J; A co ?
C:dobra, skończmy już ta rozmowę...
Inna podona:
Wujek: Jesz skorupiaki?
Ja: Nie , bo to zwierzęta.
W:to nie są zwierzęta.
J:A co ?
W:Stwory morskie.
J; aha(roześmiałam się) ale z punktu biologi są zwierzętami.
W:Ale jajka...
Nie dokoniczył i na jego szczęście moja matka wróciła do samochdu i nie musiał...;)
Magdalena Czerebak
Praca
Proszę Zaloguj Się lub Rejestracja