Za dużo wiem, żeby zjeść rybę
Pewne gatunki ryb pod względem rozwoju układu nerwowego, zwłaszcza mózgu, dorównują niektórym ptakom i ssakom. O inteligencji tych zwierząt rozmawiamy z prof. Andrzejem Elżanowskim.
Andrzej Elżanowski – profesor zoologii, pracownik Instytutu Zoologii PAN, członek Komitetu Biologii Ewolucyjnej i Teoretycznej PAN. Od lat działa na polu humanitarnej ochrony zwierząt i publikuje na temat etyki traktowania zwierząt. Jest Przewodniczącym Sekcji Dobrostanu Zwierząt Polskiego Towarzystwa Etycznego. Wegetarianin. |
Przeciętny Kowalski uważa, że wie o rybach tyle, ile trzeba, a więc że ryby są głupie, nie wiedzą, co się z nimi dzieje, nie czują bólu, mają tylko odruchy. Co Pan na to?
Po pierwsze nie widzimy i nie znamy zwierząt żyjących pod wodą, trudno więc, aby wyzwalały nasze empatyczne odczucia. Po drugie jest tradycja, która ogólnie dla zwierząt jest zła i oznacza eksploatację. Ryby w tej tradycji traktowane są niemalże jak pokarm roślinny. Trzeci powód, dla którego panuje takie przekonanie, to nauka, która przez wiele lat nie tylko nie zaprzeczała temu stereotypowi, ale go wręcz wspierała, nie robiąc nic, aby to przekonanie zmienić.
O zachowaniach i inteligencji ryb wiadomo więcej od około 30 lat. Podobnie działo się w przypadku ptaków, które kiedyś też uważano za głupie i określano mianem ptasich móżdżków, a teraz wiemy, że ich inteligencja, np. krukowatych, dorównuje inteligencji naczelnych. W tej chwili wiadomo już na podstawie danych naukowych, że ryby należące do grupy Teleostei (kościstych) pod względem rozwoju układu nerwowego, zwłaszcza mózgu, dorównują niektórym ptakom i ssakom.
Co wiemy o ich wrażliwości na ból czy zagrożenie?
Ryby Teleostei maja takie same zakończenia bólowe jak ssaki. Pobudzenie tych zakończeń powoduje reakcję ośrodków mózgowych, których podobieństwo do ośrodków ssaczych rozpoznano dopiero niedawno. Zdolność do odczuwania bólu u karpi została wykazana już dawno i eksperymentalnie potwierdzona u innych karpiowatych, m.in. przez badaczy Instytutu Roślin Uniwersytetu Edynburskiego.
Ból tych ryb, podobnie jak nasz, uśmierza morfina. Strach, jak u nas, hamowany jest benzodiazepinami (substancje czynne środków uspokajających). Potrzebują one około jednego dnia, aby wrócić do równowagi po chwytaniu czy transporcie. Stres przejawia się u nich tak jak u innych kręgowców, tzn. wydzielaniem hormonów rdzenia nadnerczy (m.in. adrenaliny), kory nadnerczy (kortykosteroidów) i utratą wagi ciała.
Łączy nas z rybami więcej, niż moglibyśmy podejrzewać…
Ryby dzielą ze ssakami podstawowe elementy systemu motywacyjnego, który jest źródłem wszelkich doznań pozytywnych i negatywnych. W mózgu mają tzw. układ nagrody, który generuje pozytywne doznania i funkcjonuje przy udziale dopaminy. Ryby wykonują rożne zadania, aby dostać powodującą przyjemne doznania amfetaminę, analog dopaminy.
A jak wyglądają ich relacje społeczne? Wiadomo, że niektóre gatunki ryb potrafią współpracować, a wiele ich zachowań wskazuje na dużą inteligencję.
Przykładem mogą być bardzo skomplikowane stosunki społeczne, które zachodzą pomiędzy rybami – tzw. czyścicielami i dużymi rybami drapieżnymi – w biocenozach raf koralowych. Zachodzi tu relacja jak między klientem i wykonawcą, którzy doskonale się znają. Małe rybki czyściciele wiedzą, że klient musi być zadowolony z obsługi, bo inaczej nie wróci, a nawet wykonują swoje zadanie staranniej w obecności konkurentów!
Są inteligentne, boją się, czują, cierpią. A jak jest w przypadku tzw. wędkowania czy „łowienia dla sportu”, które rzekomo nie wyrządza żadnej krzywdy?
Badania wykazały, że w okolicach otworu ustnego ryby są liczne zakończenia bólowe, w więc wbijanie haczyka i wyciąganie ryby na haczyku musi wywoływać ból. Najgorszym możliwym sposobem łowienia, niestety dopuszczalnym w Polsce, jest jednak tzw. połów na żywca. Kiedyś było to zabronione w naszym kraju, tak jak teraz w wielu cywilizowanych krajach, m.in. w Niemczech, ale niestety PSL wymogło przywrócenie tego procederu.
Na czym polega łowienie „na żywca”? co dzieje się z tak złowionymi rybami?
Na haczyk nadziewa się małą rybkę jako przynętę. Taka żywa przynęta może cierpieć nawet kilka godzin. Z kolei ryba, która złapie się na tę przynętę, połykając ją, połyka też haczyk, a to powoduje, że przy wyciąganiu go często wyrywa się rybie wnętrzności. Przeciwko temu sposobowi wypowiedzieli się ichtiolodzy, a także zmarły prof. Zbigniew Religa, który sam był wędkarzem. To jest horror, przeciwko któremu powinniśmy walczyć.
Co powinniśmy zrobić dla ryb w pierwszej kolejności?
Wprowadzić zakaz sprzedaży żywych ryb, a więc nie tylko karpi, ale także pstrągów, które też są transportowane żywe, i wprowadzić zakaz łowienia „na żywca”. Powinniśmy zrobić to dla ryb i dla siebie. Pamiętajmy, że pierwotnym powodem wprowadzenia w XIX w. zakazów dręczenia zwierząt nie były względy ich humanitarnego traktowania, lecz chronienie naszej moralności. Jest to koncepcja, która została przyjęta i była propagowana przez św. Tomasza z Akwinu, tzw. koncepcja zobowiązania pośredniego, która nas miała chronić przed zepsuciem i demoralizacją. Jest to aktualne do dziś, bo akceptowanie takiego okrucieństwa i obojętność na cierpienie w przypadku karpi czy łowienia „na żywca” powoduje zobojętnienie na cierpienie i krzywdę w ogóle. Zwłaszcza jeśli odbywa się to bez powodu lub tylko w imię tradycji. Są dobre i złe tradycje. Ci, którzy roszczą sobie pretensje do ludzkich przywilejów, są moralnie zobowiązani oceniać skutki swojego działania i zaprzestać zadawania cierpienia dla własnej przyjemności, tym bardziej, że to degraduje ich samych. Zresztą, gdyby nasi przodkowie wiernie przestrzegali tradycji, to siedzielibyśmy okryci skórami w jaskiniach i nie byłoby tego wywiadu.
Panie profesorze, a czy w wigilię Bożego Narodzenia na pańskim stole pojawi się karp?
To chyba dowcip! Jestem wegetarianinem i za dużo wiem o rybach i ich cierpieniu, żeby je jeść!
Wiedza zobowiązuje, prawda? Ale zawsze warto podkreślić taką konsekwencję przekonań i czynów, bo nie wszyscy stosują teorię w praktyce.
Wiedza zobowiązuje, dlatego jest trudna do przyjęcia i czasem uporczywie ignorowana nawet przez ludzi nauki. Powiedziałbym nawet, że etyczne konsekwencje celebrowanej w świecie naukowym ewolucji są powszechnie ignorowane.
Artykuł pochodzi z Magazynu Vege nr 12/2013-01/2014.
2 komentarze
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Ja nie jadam ryb, jednak co najbardziej mnie drażni to sprzedaż żywych ryb, szczególnie karpi przed świętami. Już sobie wyobrażam jak w co trzecim domu w PL zabija się karpia…i na co to komu? Lepiej kupić rybę, która już nie żyje.
jestem zachwycony tym artykułem… Nigdy się nie interesowałem aż tak rybami i nawet ich nie jadam bo mi nie smakują. Artykuł uświadomił mi że tak jak chronimy wszystkie inne zwięrzęta to powinniśmy i ryby.