Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Z otwartych lagun unosi się do atmosfery toksyczny amoniak, a do środka trafiają zwłoki zwierząt i strzykawki po antybiotykach.

Do końca tego roku właściciele ferm trzody chlewnej i drobiu powinny uzyskać specjalne zezwolenia na prowadzenie dalszej działalności Do tej pory niewiele wielkopolskich firm wystąpiło z takimi wnioskami. Niektóre… w ogóle nie zamierzają ich składać.

Zgodnie z polskim prawem oraz z unijnymi wytycznymi, fermy trzody chlewnej z ilością na co najmniej 2000 świń o wadze ponad 30 kg są zobowiązane uzyskać odpowiednie pozwolenie.
Przepis dotyczy także właścicieli ferm liczących powyżej 40.000 sztuk drobiu. W Wielkopolsce niewiele firm przejmuje się tymi przepisami, choć termin uzyskania pozwoleń mija z końcem grudnia.

Toksyczny amoniak

Zdaniem ekologów, laguny odchodów zwierzęcych emitują do środowiska trujący amoniak i siarkowodór, który jest niebezpieczny dla mieszkańców sąsiadujących z fermami.

– W atmosferze amoniak skrapla się i trafia do wód płynących – twierdzi Marek Kryda z Polskiej Inicjatywy Agrośrodowiskowej. – Zgodnie z przepisami unijnymi, wszystkie fermy trzody chlewnej, które nie posiadają sztywnych pokryw, od ubiegłego roku powinny być zamknięte. Tymczasem nie przestrzega się przepisów, a właścicielom wielkich ferm nic za to nie grozi. Trzy miesiące temu w Wielkopolsce połowa spośród 24 ferm nie posiadała sztywnych pokryw lub zamkniętych zbiorników. Co zrobiono w tej sprawie? Nic.

Przepisy sobie, a życie sobie

Inspekcja ochrony środowiska wydłużyła im czas na dostosowanie się do 12 miesięcy. Właściciele ferm trzody chlewnej inaczej widzą problem. Na 14 dużych ferm trzody chlewnej w regionie, jedynie dwie posiadają zezwolenia, a kilka złożyło wnioski. Gospodarstwo Rolne w Chociczy koło Nowego Miasta nie wystąpiło o zezwolenie.
– Mieliśmy kiedyś ponad 2000 sztuk trzody chlewnej, ale teraz posiadamy około 1800 – wyjaśnia Czesław Kuźniacki, prezes gospodarstwa – Po co produkować tyle, skoro cena nie jest korzystna. A poza tym mam dosyć zbędnej biurokracji.

Omijanie prawa

– Domyślam się, że niektórzy właściciele ferm będą tak dobierać liczbę zwierząt, aby omijać przepisy – twierdzi Grażyna Smolibowska-Hruszka z Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Podobnie jest w Więckowicach, gdzie na fermie prowadzonej przez przez Agri-Pol (należącej do Smithfieid Foods) hoduje się 30.000 świń, ale ferma nie podlega ustawie, bo waga zwierząt nie przekracza 30 kg, a hodowla jest prowadzona na ściółce. Firma nie musi więc starać się o pozwolenie, choć zapachy unoszące się nad wsią są powodem wielu protestów mieszkańców.

– To bzdura, nikt nie prowadzi ferm na ponad 20.000 świń na ściółce – twierdzi Marek Kryda – To fikcja aby ominąć przepisy.

10 zamiast 120

Do 1 stycznia pozwolenia powinny posiadać fermy drobiu, których w Wielkopolsce jest ponad 120. Do tej pory zgodę otrzymało około… 10. Wiele firm nie występuje z wnioskami, bo przerażają ich koszty związane z opłatami rejestracyjnymi oraz badaniami; na przykład powietrza.
Niektórzy właściciele ferm twierdzą, że nie ma określonych standardów zapachowych powietrza, ani granicy, do której można je emitować.
– Mamy normy dotyczące emisji amoniaku do powietrza, a w najbliższych miesiącach UE wprowadza przepisy dotyczące emisji amoniaku na fermach drobiu, które wkrótce będą u nas obowiązywać – tłumaczy Marek Kryda.

Szczelne pokrywy

W Polsce znajduje się około 120 dużych ferm, a prawie połowa z nich nadal nie ma odpowiednich zezwoleń, mimo iż terminy były już dwukrotnie i przekładane. Zgodnie z przepisami fermy powinny posiadać szczelne zbiorniki na odchody, a także spełniać inne wymogi ustawy o ochronie środowiska. Normy były już znane w ubiegłym roku. Jednak żadna z ferm kontrolowanych przez inspekcje ochrony środowiska nie została zamknięta.

Źródło: Głos Wielkopolski, Mariola Dymarczyk

Nadesłał/a: Wegetarianie.pl