Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Podczas gdy miliony zwierząt cierpią męki w czasie okrutnych eksperymentów przeprowadzanych na nich każdego roku, ludzie starają się zdławić swoją świadomość argumentując, że doświadczenia na zwierzętach są nieodzowną częścią postępu w medycynie i że przynoszą ulgę ludzkiemu cierpieniu.

Już od ponad 200 lat naukowcy masowo okaleczają ciała i umysły żywych zwierząt w irracjonalnym przekonaniu, że takie poświęcanie ich na ołtarzu nauki zdoła powstrzymać, czy nawet całkowicie wyeliminować nieposkromionego demona choroby.

Poza nie dającą się usprawiedliwić obiekcją moralną, że posiadanie siły nie może być pretekstem do torturowania i zabijania słabszych, jest jeszcze inne, równie istotne zastrzeżenie odnośnie wiwisekcji: to, że nie przynosi ona oczekiwanych efektów. Nie może ona zastąpić badań medycznych i pomóc człowiekowi w przezwyciężaniu jego chorób. Dlaczego? Z prostej przyczyny: zwierzęta nie są istotami ludzkimi; to inny gatunek istot żywych, a każdy gatunek funkcjonuje według specyficznego planu fizjologicznego i unikalnego kodu genetycznego. Mysz laboratoryjna nie jest i nigdy nie może być człowiekiem (nawet pomimo ingerencji inżynierii genetycznej), a różnorodność pomiędzy gatunkami stanowi naturalny, odwieczny porządek rzeczy. Podobieństwa oczywiście istnieją i nikt ich nie kwestionuje, jednak często są zwodnicze i wprowadzają w błąd eksperymentatorów, którzy nie dostrzegają często małych, lecz jakże istotnych różnic.

Nawet wiwisektorzy („naukowcy” wykonujący doświadczenia na zwierzętach) sami coraz częściej przyznają, że nie wiedzą czy rezultaty wykonywanych przez nich eksperymentów mogą mieć praktyczną wartość dla ludzi. Kiedy w 1990 roku zapytano profesora Wilhelma Feldberga, czy można ekstrapolować wyniki zwierzęcych eksperymentów na ludzi, znany na świecie wiwisektor, mający ponad 50-letnie doświadczenie w swojej branży, powiedział: Nie chciałbym odpowiadać na to pytanie, ponieważ sam nie znam na nie odpowiedzi… ale my postępujemy, jak gdyby trzeba było za każdym razem na nowo udowadniać, że nie ma w tym ostatecznego celu.

Tekst stanowi wstęp do wznowionego wydania książki „Holokaust – wiwisekcja dzisiaj”. Książkę można zamówić w sklepie portalu Wegetarianie.pl pod adresem www.wegestudio.pl/pl/p/Holokaust-wiwisekcja-dzisiaj/3

Za każdym razem, gdy jakiś zwierzęcy eksperyment dobiega końca, przynosi on tylko tzw. „nie rozstrzygające wyniki”, na podstawie których nie można wyciągnąć ostatecznych wniosków. Za każdym razem trzeba więc wykonywać analogiczne testy na ludziach. Wiwisekcja jest zatem nieodłączną częścią testów wykonywanych na ludziach, a dzieje się tak dlatego, gdyż zazwyczaj okazuje się, że reakcje organizmów ludzkich są odmienne od zwierzęcych. Dr Ralph Heywood, który sam był kiedyś dyrektorem pewnego większego instytutu wiwisekcyjnego, wyznał w 1989 roku, że współczynnik błędu w doświadczeniach wykonywanych na zwierzętach mający określić szkodliwość reakcji leków i środków chemicznych na organizm ludzki osiąga aż 95% (!).

Różnice gatunkowe

Aby zilustrować niebezpieczeństwo ryzyka polegania na wynikach doświadczeń zwierzęcych w kontekście ludzkiego zdrowia, przyjrzyjmy się niektórym przykładom fizjologicznych i metabolicznych różnic pomiędzy nami a zwierzętami:

  • Cyjanek potasu jest jedną z najbardziej niebezpiecznych trucizn. Mimo to króliki mogą połykać podwójne, śmiertelne dla człowieka dawki tej trucizny (proporcjonalne do masy ciała) i mimo to przeżyć. Natomiast mysz może przeżyć po połknięciu dawki cyjanku równej 700% dawki śmiertelnej dla człowieka.
  • Cyjanek wodoru (kwas pruski) to trucizna jeszcze bardziej zabójcza: same jej opary mogą zabić człowieka w niespełna minutę. Jednak owce, ropuchy i jeże są w stanie przeżyć po połknięciu o wiele większej dawki tej trucizny niż wynosi dawka śmiertelna dla ludzi. W istocie mówi się, że jeże mogą połknąć dawkę kwasu pruskiego, która uśmierciłaby pułk żołnierzy.
  • Strychnina może być konsumowana w relatywnie dużych ilościach przez kurczaki, króliki, świnki morskie i małpy długoogonowe. Króliki mogą przeżyć 30-krotnie relatywnie większą dawkę tej trucizny, niż wynosi dawka śmiertelna dla człowieka.
  • Skopolamina to kolejna śmiertelna dla nas trucizna. Już 5 mg tej substancji zabije człowieka. Natomiast koty i psy mogą przeżyć po połknięciu 100 mg skopolaminy. Relatywnie (uwzględniając proporcję masy ciała) będzie to dawka około 360 razy większa od śmiertelnej dawki tej substancji dla człowieka! Jednocześnie kotom – stworzeniom odpornym na działanie skopolaminy – może przynieść śmierć spożycie zwykłego soku z cytryny! Również króliki mogą zginąć po skonsumowaniu soku cytrynowego.
  • Wilcza jagoda (Atropa belladonna) jest rośliną, której owoce są silnie trujące dla ludzi, lecz króliki mogą ją jeść do woli, bez żadnych złych skutków ubocznych.
  • Szalej jadowity (Cicuta virosa) z łatwością może unicestwić ludzkie życie. Jednak może on być jedzony w dużych ilościach przez konie, kozy, owce i myszy.
  • Muchomor sromotnikowy (Amanita phalloides) należy do najbardziej trujących grzybów, a człowiekowi pod żadnym pozorem nie wolno go spożywać. Tymczasem w przypadku królików nie wywołuje on żadnych szkodliwych skutków.

    Wątpliwy sens testu LD50

    Przykłady tego rodzaju można mnożyć w nieskończoność. Pokazują one, że przyjęte przez wiwisektorów równanie: reakcja zwierzęca = reakcji człowieka jest niebezpiecznie fałszywe. Jak można przypuszczać, że szczur (który jest w stanie żyć zdrowo w brudnych kanałach ściekowych, będąc nosicielem chorób, np. dymienicy) może być rzetelnym, godnym zaufania modelem istoty ludzkiej? Tymczasem, te poniekąd najbardziej pozbawione ludzkiej sympatii gryzonie, używa się do powszechnie stosowanego doświadczenia testującego toksyczność związków chemicznych. W jego trakcie, grupę szczurów (lub myszy) poddaje się przymusowemu karmieniu określonymi chemikaliami, dopóki 50 procent z nich umrze. Ten haniebny test, zwany popularnie testem LD50 ma wyznaczać granicę bezpiecznego poziomu stężenia związków chemicznych dla ludzi. Jednakże – jak w związku z testem LD50 pisze ekspert w dziedzinie toksykologii, dr Bernard Knight – reakcje zwierząt są odmienne, różne od siebie: Niektóre zwierzęta będą żyły, a nawet przejawiały symptomy dobrego zdrowia, choć są karmione dużo większymi dawkami niż określa to test LD50, podczas gdy inne zginą przy o wiele niższych dawkach tych samych chemikaliów. Nie można więc stosować tego testu do szacowania wpływu środków chemicznych na ludzi ani nawet ich wpływu na inne zwierzęta danego gatunku.

    Skoro nie da się ekstrapolować danych z jednego szczura na innego, to jak można precyzyjnie ekstrapolować dane ze szura na człowieka?
    Nic dziwnego, że wykonywanie testów takich jak test LD50 zostało obecnie zaniechane nawet przez niektórych nieprzejednanych wiwisektorów. Np. dr Frederick Coulston nazwał ten test nonsensem.
    Zadziwiające jest, że myszy i szczury są tymi właśnie zwierzętami, na których najczęściej wykonuje się doświadczenia w laboratoriach wiwisekcyjnych. Dr Alexis Carrel, słynny wiwisektor, laureat nagrody Nobla, stwierdził, że myszy i szczury cechują tylko niewielkie analogie do człowieka. Inny naukowiec parający się doświadczeniami na zwierzętach przyznał w 1996 r., że: nie ma powodów, by sądzić, że to co jest prawdą odnośnie szczurów, koniecznie musi być prawdą także w stosunku do ludzi.

    Psy reagują inaczej

    Także psy są często wykorzystywane do doświadczeń wiwisekcyjnych, których rezultaty okazują się tak samo zwodnicze jak wyniki doświadczeń na szczurach. Zasygnalizujmy tylko niektóre z wielu różnic:

  • Chloramphenicol nie wywołuje reakcji chorobowej u psów, ale powoduje fatalne skutki zdrowotne u ludzi.
  • Psy (podobnie jak myszy, szczury, koty i chomiki) nie potrzebują spożywać witaminy C. Gdyby jednak ludzie odżywiali się dietą pozbawioną tej niezbędnej dla nas witaminy, niechybnie umarliby na szkorbut.
  • Lek przeciwrakowy – azauridina powoduje zgubny zanik szpiku kostnego u psów już po 7-10 dniach. Środek ten jest natomiast tolerowany przez organizm człowieka przez stosunkowo długi czas.
  • Zwykła aspiryna powoduje u psów uszkodzenie płodu. U ludzi to się nie zdarza (gdy jest przyjmowana w normalnych dawkach).
  • Mitoksantryna – inny lek przeciwnowotworowy – nie jest szkodliwy dla serca psa, powoduje natomiast uszkodzenie serca ludzkiego.
  • Związek chemiczny acetylocholina rozszerza tętnice wieńcowe u psa, ale zwęża ludzkie tętnice wieńcowe, prowadząc do zawałów serca.
  • Lek przeciw artretyzmowi – kwas fenklozydowy nie szkodzi wątrobie psa, ale powoduje groźne uszkodzenie wątroby u człowieka.
  • Isoprenalina – lek antyastmatyczny, po przetestowaniu go na psach został określony jako bezpieczny, po czym tylko w latach sześćdziesiątych zabił on 3500 brytyjskich astmatyków.
  • Digitalis – to lek, który powoduje u psów podwyższenie ciśnienia krwi. Natomiast w przypadku człowieka może on istotnie obniżyć ciśnienie krwi i być pomocny w kardiologii.

    Fatalne pomyłki medycyny

    Odmienność reakcji między gatunkami oznacza, że używanie zwierząt do testowania leków, farmaceutyków i środków chemicznych przeznaczonych dla ludzi jest ryzykowną, nierozsądną procedurą pozbawioną naukowych, logicznych podstaw. Środki uznane jako bezpieczne po przetestowaniu ich na zwierzętach, mogą bowiem w odniesieniu do ludzi okazać się bezużyteczne czy wręcz szkodliwe. Wymieńmy kilka przykładów na poparcie tej tezy:

  • W latach 50. i 60. przepisywany kobietom w ciąży środek antydepresyjny thalidomid spowodował, że ponad 10 tysięcy noworodków urodziło się bez rąk lub nóg. Środek ten był wcześniej testowany na zwierzętach i nie wykazał, że może być niebezpieczny lub powodować jakieś skutki uboczne. I nawet później, gdy wiwisektorzy z Nowej Zelandii odkryli, że króliki są w podobny sposób narażone na działanie thalidomidu, działo się tak tylko wówczas, jeśli królikom aplikowano dawkę 300 razy większą od dawki stosowanej wtedy w przypadku ludzi. Ta uderzająca różnica w reakcji organizmów zwierzęcych i ludzkich jest sprawą zupełnie oczywistą, chociażby ze względu na istniejące różnice w budowie łożyska u ludzi i zwierząt (organu, który dostarcza pokarm i związki chemiczne do płodu będącego w łonie matki).
  • W latach 60. lek przeciwko biegunce o nazwie clioquino oślepił lub sparaliżował dziesiątki tysięcy ludzi, a wielu innych uśmiercił. Testy tego leku na zwierzętach wskazywały, że był on bezpieczny.
  • W latach 90. lek manoplax, przepisywany osobom chorym na serce, został wycofany ze sprzedaży w niespełna rok po jego opatentowaniu, ponieważ okazało się, że spowodował śmierć bliżej nieokreślonej liczby pacjentów.
  • W latach 80. testowany wcześniej na zwierzętach lek o nazwie taltrimida miał być pomocny w powstrzymywaniu napadów padaczkowych. Jak się później okazało, środek ten wzmagał napady padaczkowe u pacjentów cierpiących na tę chorobę.
  • W latach 90. odkryto, że pomimo iż interleukin-1 – lek przeciw artretyzmowi, wydawał się korzystnie wpływać na organizmy zwierząt, to jego użyteczność dla ludzi okazała się znikoma.
  • Jak informuje ulotka wydana przez angielskie Towarzystwo ds. Badań nad Słuchem obecnie w samej tylko Wielkiej Brytanii około pół miliona ludzi cierpi na uszkodzenie narządu słuchu, co jest rezultatem brania leków testowanych na zwierzętach.

    Wszystkie te i wiele innych bezużytecznych lub niebezpiecznych leków zakwalifikowano do grona leków bezpiecznych po przeprowadzeniu rozległych testów i doświadczeń na zwierzętach. Świadczy to o tym, że wiwisekcja jest nie tylko bezużyteczna, ale stanowi realne zagrożenie ludzkiego zdrowia, w związku z czym jej dalsze wykonywanie powinno być natychmiast powstrzymane.
    Co zatem powoduje, że jest ona w dalszym ciągu stosowana? Generalnie są tego dwie przyczyny: bezmyślna tradycja i pieniądze, a ściślej mówiąc pieniądze i karierowiczostwo. Eksperymenty na zwierzętach dają „naukowcom” sposobność na publikowanie „naukowych” prac i tym sposobem wspomagają ich kariery zawodowe, przynosząc im więcej pieniędzy. Wiwisektorzy umożliwiają również firmom farmaceutycznym łatwiejsze zakwalifikowanie produktów do grupy „środków bezpiecznych”, podczas gdy w istocie są to produkty często bardzo niebezpieczne.

    Wykonywanie doświadczeń na zwierzętach musi zostać powstrzymane już teraz, jeśli nie chcemy, aby złudne eksperymenty pseudonaukowców wprowadzały ludzi w błąd i stanowiły realne zagrożenie naszego zdrowia.

    dr Tony Page

    tłumaczył: Roman Rupowski
    na podst. kwartalnika Caduceus (nr 37/97)

    Nadesłał/a: Wegetarianie.pl