Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Moje święta przebiegły w pogodnej atmosferze. Było śpiewanie kolęd, rozdawanie prezentów, a także zwyczajowe dwanaście potraw. Jak co roku. Dla mnie były niezwykłe – pierwszy raz w życiu nie zjadłam karpia. Nie tknęłam nawet mojego ulubionego karpia w galarecie. Powstrzymała mnie myśl o tym, ile ta ryba musiała wcześniej wycierpieć, dusząc się w ciasnym basenie. Bo karp nie krzyczy jak inne zwierzęta, dlatego łatwiej zignorować jego ból. – czytamy w felietonie Anny Dębowskiej

Wiem, że tradycja jedzenia w Boże Narodzenie karpia, a także innych szlachetniejszych ryb sięga w Polsce XIII w., ale czy to powód, żeby się znęcać? Trzeba uśmiercić aż 17 milionów stworzeń, by zaspokoić nasz głód tradycji?

Być może ogłupili mnie ekolodzy, ale ta decyzja dojrzewała od dawna. Jako dziecko spędzałam święta na Śląsku. Kiedy przyjeżdżałam, karpie już pływały w wannie i zawsze któryś z nich stawał się moim ulubieńcem. Siedząc przy wigilijnym stole, zastanawiałam się, który z panierowanych kawałków to mój faworyt z wanny. Zabijaniem karpi zajmowała się babcia, bo dziadek, skrzypek z zawodu, nie skrzywdziłby muchy. Był to tajemniczy rytuał, w którym nikt nie chciał brać udziału. Kiedy babcia oznajmiała: „Idę do kuchni zabić karpie”, domownicy zamykali się w pokojach. Ja podglądałam przez dziurkę od klucza. Tabu był moment zabijania, ale już nie widok wypełnionej krwawą wodą miednicy czy białych pęcherzy, o których babcia mówiła, że to „rybia duszyczka”.

Utwierdziłam się w mojej decyzji w sobotę. Robiąc ostatnie zakupy, zobaczyłam, jak pracownicy działu rybnego jednego z warszawskich hipermarketów znęcają się nad karpiem. Żywą rybą straszyli koleżankę. Ta przepisowo zapiszczała: „Obiecałeś, że będzie martwy”, i rzuciła się do ucieczki. Jej wąsaci koledzy zarechotali, a wyjęty chwilę wcześniej z wody karp bezradnie poruszył skrzelami.

I bez niego miałam kolację zgodną z tradycją. Była zupa grzybowa, pierogi i kompot z suszonych śliwek oraz makowiec. Śledziom daruję w przyszłym roku.

Źródło: Gazeta.pl

Nadesłał/a: Wegetarianie.pl