Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Inspektorzy środowiska w całej Polsce notorycznie przegrywają sprawy, które wytaczają trucicielom przyrody. „Gazeta Wyborcza” pisze, że powodem jest nieprecyzyjny artykuł z kodeksu karnego.

– Na jego podstawie jeszcze nikogo nie skazano. Nasza praca idzie na marne – skarżą się inspektorzy. Chodzi o artykuł 182 kodeksu karnego. Zgodnie z nim truciciele środowiska naturalnego mogą trafić za kratki nawet na pięć lat, o ile udowodni im się „zniszczenia w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach”.

– To jedyny przepis, na podstawie którego możemy ścigać ekologicznych przestępców – tłumaczy Beata Szmigielska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Łodzi. Dodaje, że prokuratury i sądy nagminnie umarzają sprawy, twierdząc, że nie ma definicji „zniszczenia w znacznych rozmiarach”.

Umorzeniem skończyła się np. afera z wypuszczaniem ścieków do lasu ze zgierskiej fabryki należącej do „króla żelatyny” Kazimierza Grabka. Sprawą zajęły się WIOŚ i prokuratura. Z hali produkcyjnej fabryki żelatyny w Zgierzu wychodziła do lasu rura. Wylano nią kilkadziesiąt tysięcy metrów sześciennych rozpuszczonych w kwasie solnym kości zwierząt. Jak wynika z ekspertyzy zamówionej przez WIOŚ, ścieki z fabryki Grabka zniszczyły 1400 metrów kwadratowych lasu. Zgierska prokuratura wszczęła śledztwo i umorzyła je.

– Nie miałem innego wyjścia- tłumaczy prokurator Andrzej Danieluk ze Zgierza. – Nie ma orzecznictwa, co to są owe „znaczne rozmiary” zniszczeń w środowisku. Ten przepis jest martwy, bo nie zajął się tym Sąd Najwyższy. A definicja bardzo by się przydała – ocenia.

  • Więcej na stronach Gazety…

    Źródło: IAR

    Nadesłał/a: Wegetarianie.pl