Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Spętany nienawiści łańcuchem
Samotny w tłumie ludzi rozpaczam
Chcę to wszystko zrozumieć i za uchem
Się drapię i złe myśli wypędzam
Które gryzą moje sumienie

Zastanawiam się kiedy wrócą
Te czasy kiedy nie istniało cierpienie
Kiedy państwo się nie kłócą
A ja mam pełną miskę jedzenia
Teraz po ulicach się włóczę
I szukam przyjaciół nie osamotnienia
Też na własnych błędach się uczę
Wiem w którą dziurę nie wchodzić
By nie dostać w skórę
Wiem już jak sobie nie szkodzić
I by za zębami schować mokrą chmurę
Muszę być grzeczny bo pomyślą
Że jestem śmiertlenie chory
I mnie do usypiarni wyślą
Gdzie po śmierci wrzucą mnie do jakiejś nory

(22.07.2005)

Nadesłał/a: Patrishja