Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Mija rok od śmierci słynnego przyrodnika Steve’a „Łowcy Krokodyli” Irwina, a jedno z jego najciekawszych odkryć, niezwykły żółw wodny, trafiło właśnie na listę gatunków zagrożonych wymarciem. Odkryte przez Irwina 17 lat temu żółwie elseya irwini żyją jedynie w dwóch rzekach Australii.

Na te niezwykłe zwierzęta Irwin natrafił, gdy podróżował po kraju z ojcem w 1990 roku. Znalezione przez nich żółwie słodkowodne należą do największych żyjących dziś w Australii, z wagą dochodzącą często do 6 kg.

Ciekawie ubarwiony zwierzak ma żółtawą głowę, różowy nos i niebiesko-szare oczy. Wyróżnia go jednak to, że w odbycie ma organ przypominający płuca, dzięki czemu ma podwójny zapas powietrza do nurkowania.

Ojciec Irwina złapał takiego żółwia na wędkę. Choć obaj zrobili mu wówczas wiele zdjęć i oddali ekspertom, zwierzak został należycie opisany dopiero 16 lat później, już po tragicznej śmierci „Łowcy Krokodyli”. Naukowcy nazwali go elseya irwini – od nazwiska odkrywców.

Wiadomo już, że takie żółwie znaleźć można jedynie w korytach rzek Broken-Bowen i Burdekin. Naukowcy szacują, że cała żyjąca populacja ma mniej niż 5 tys. osobników. Z niewiadomych względów w większości są to samice.

Co gorsza, na 82 złapane żółwie jedynie pięć to młode. Oznacza to śmiertelne ryzyko dla całego gatunku, bowiem populacja nie będzie w stanie odnowić odchodzących pokoleń.

Źródło: dziennik.pl

Nadesłał/a: yolin