Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Tak, delikatnie.
Na bazie czerwonego kolorytu.
Mocno,ale lekko.
Już Ich nie obchodzi to wspaniałe uczucie, przed którym nie udało im sie uciec.
Przed stanem w którym sie zaraz znajdą też nie uciekną.

Właściwie to pragną teraz tego.
Wiedzą,że nie bedzie lepiej.
Przecież nigdy Ich tam nie było.
Myślą…
Czy będzie bardziej kolorowo niż tutaj?
Czy nie będzie, aż tyle metalicznych dźwieków i… czerwonego?
Po lewej stronie leżą różowiutkie poduszki.
Na pozór bardzo wygodne, lecz nie puchowe.
W pomieszczeniu obok, również czerwonym, leżą pledy polarowe.
Jakieś takie jakby lekko zabłocone.
A może to łaty?
Leżą.
Nieposzanowane.
Tak nie wolno.
Ciepło…
Tak, miło…
Zamazany obraz wydaje się być bardziej klarowny.
Myśli. Latają.
Odbija się jedna od drugiej…
Szum ortalionowych fartuchów bawi się w szum drzew.
Jakiś błysk…

Leży.
Obok poduszek.
Jest jeszcze bardziej przejzyscie.
Teraz widzi.
Martwi znajomi z jednej zagrody.
Rodzina.
Czerwone.
Każdy ma rzemyk na szyji.
Czerwony.
Podcięte gardła jednoczą sie.
Wilgotne od przezyć ciałka.
Mokre oczy.
Piękne.
Młode
Jak oczy starca.
Stanęli oko w oko ze śmiercią.
Mali różowi bohaterowie.

Zmartwychwstaną.
W swoich grobowcach.

Nadesłał/a: Aucik