Panie mój
Zostawił na ulicy, wyrzucił niczym peta?
Za co tak żeś okrutnie się na mnie zemścił?
I porzucił na tych kilku starych gazetach?
Byłem Twą rozrywką, byłem przyjacielem,
Rękawem do wypłakania się w zły dzień,
Podtrzymywałem i na duchu i na ciele,
A nawet trzeźwym, gdy uchlałeś się w pień.
Wypełniałem uważnie każdy z rozkazów,
Miałem wojsko, gdy tylko byłeś zły.
Lecz dzielnie znosiłem każdy z nakazów,
Zaciskając mocno w pysku swe kły.
Pojawiłem się u Ciebie wcześniej niż żona.
Miałem zdechnąć, lecz to ona nie wytrwała.
I jak skończyłem? Stokroć gorzej niż ona,
Choć to nie ja, a Pani Tobą poniewierała.
Patrzyłem smutno jak płakałeś przez nią,
Szybko w Twe bezradne ramiona pognałem.
Tak to jest, gdy człowieki się żenią…
Ja jestem, choć wierności nie ślubowałem.
Wyrzekłeś się swego jedynego przyjaciela
Z obojętną miną ulicy mnie oddałeś.
Skończył się czas wiernego pocieszyciela.
Zaczął tułacza, bo Ty Panie tak chciałeś.
Nadesłał/a: vegesmile
1 komentarz
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Fantastycznie. Naprawdę, polecę wszystkim. I jak daje do myślenia! *_*