Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Psy z białostockiego schroniska mają mieć tej zimy lepszą opiekę. Nie zabraknie im ciepłych posiłków, mają nowe wybiegi i budy. A jeszcze rok temu warunki były tak skandaliczne, że jakakolwiek zmiana wydawała się wręcz niemożliwa.

Kiedy w kwietniu Jerzy Matys obejmował posadę kierownika, zapowiadał, że zmieni wizerunek schroniska na lepszy. Łatwo nie jest, bo takie miasto jak Białystok zdaniem Matysa powinno mieć przytulisko dla zwierząt z 300 wolnymi miejscami, a nie jak obecnie tylko z 79.

– Przepełnienie to nasza największa bolączka, mamy 164 psy – powiedział nam wczoraj, kiedy odwiedziliśmy schronisko. – Wychodzę jednak z założenia, że jeżeli się chce, to nawet w tak trudnej sytuacji da się coś zrobić. Białystok jest na tyle bogatym miastem, że stać je na utrzymanie schroniska, ale trzeba na jego rzecz pracować. Zanim tu przyszedłem, boksy nie były sprzątane nawet przez kilka dni. Nic dziwnego, że unosił się tu niezbyt przyjemny zapach.

Nowe budy i wybiegi

Wygląda na to, że teraz w schronisku coś wreszcie drgnęło. Dzięki pomocy mieszkańców i sponsorów psy mają dziesięć nowych wybiegów, kolejne dwa powstają. W każdym z nich ustawiono również nowe budy. Każdy pies ma własną.

– Budy po swoich psach przynoszą też zwykli ludzie, dają nam również koce, żeby je ocieplić. Obecnie szyjemy też derki z polaru podarowane przez Birunę – opisuje ofiarność ludzi kierownik. – Nie mamy również problemu z jedzeniem dla psów, w zapasie jest tona karmy.

W dotychczasowych betonowych boksach, z których psy przeniesiono na wybieg, teraz przeprowadzana będzie kwarantanna. Wcześniej z braku miejsca nie było o tym mowy, zwierzęta zabierane z ulicy zamykane były razem z pozostałymi psami.

Częściej merdają ogonem

Kierownik schroniska oprowadzając nas po wybiegach, dodaje, że poprawiły się nie tylko warunki lokalowe mieszkańców schroniska, ale i ich kondycja psychiczna. A to za sprawą pięćdziesięciu wolontariuszy. Mają od 12 do 29 lat. Odwiedzają psy, kąpią je, czeszą, zabierają na spacery. Niektórzy tak się zżyli ze swymi podopiecznymi, że postanowili je przygarnąć. Na jednej ze ścian psiego boksu wolontariusze wymalowali kolorowe graffiti zachęcające do pomocy psom.

Oprócz wolontariatu tym, co los psów ma polepszyć, jest również zachęcanie ludzi do adopcji czworonogów za symboliczną złotówkę.

Od tego roku schronisko jest jednostką budżetową na garnuszku magistratu. Roczne utrzymanie będzie kosztowało 410 tys. zł. Do kwietnia zarządzał nim Franciszek Pietrzykowski. Jego rządy doprowadziły do tego, że schronisko znalazło się w opłakanym stanie. Psy tłoczyły się w ciasnych, wilgotnych i obskurnych, nieocieplanych boksach. Brakowało pomieszczeń weterynaryjnych. Kierownik doprowadził również do licznych nieprawidłowości w księgowości, zaś sąd uznał go winnym uśpienia prawie tysiąca psów. Ze swego stanowiska nie został jednak zwolniony, sam na początku tego roku podał się do dymisji.

Źródło: Gazeta.pl

Nadesłał/a: bartezzzzz