Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Jestem wegetarianką od wielu lat. Coś około 18-stu, trudno sprecyzować dokładnie, ponieważ najpierw odeszłam tylko od jedzenia mięsa. Był to proces, który trwa. Obecnie nie jem ryb, mięsa, sera, jaj. Nie oceniam innych jeśli jedzą takie pokarmy. Nie jest łatwo być wegetarianinem, ponieważ zaraz jest się posądzanym o jakieś przekonania, dziwaczność. Mogę mówić za siebie i o sobie z perspektywy lat.

Wiele osób jedzących mięso ostrzegało mnie, nadal ostrzega, że będę miała problemy zdrowotne z powodu niejedzenia mięsa. Z perspektywy kilkunastu lat widzę, że nie jest to prawdą. Największe problemy zdrowotne miałam, kiedy jadłam mięso. Co prawda, środowisko jest już tak zatrute, że nawet nie jedząc mięsa jest się narażonym na choroby cywilizacyjne. Życie na Tej pięknej Planecie Ziemi jest obecnie bardzo utrudnione dla współczesnych pokoleń. Niejedzenie mięsa i przejście na ścisły wegetarianizm nie rozwiązuje zaraz wszystkich problemów cywilizacyjnych.

Jednakże poprawia samopoczucie, bowiem coś się robi pozytywnego , przynajmniej się stara… Jednak miło mieć świadomość, że nie przyczynia się człowiek do cierpienia istot , które bez wątpienia posiadają oczy i patrzą bezbronnie w nasze…
Stare uwarunkowania, przyzwyczajenia i schematy myśleniowe mogą ulec zmianom, jeśli ktoś będzie podważał ich sens istnienia, jako już zdezaktualizowaną naleciałość pokoleniową.
Będąc wegetarianinem/ką podważamy schematy i stereotypy. Wszystko ulega zmianom.

Obecna cywilizacja zanieczyszczona toksynami psychicznymi i chemicznymi wymaga zmian. A zmiany mogą nastąpić tylko wtedy, gdy wiele istot ludzkich z własnej i nie przymuszonej woli, podejmie się innego stylu życia związanego z szacunkiem do planety Ziemi, również do siebie nawzajem. Jest ziarenko nadziei, że nowe myślenie związane z prawdziwym przetrwaniem naszej ludzkości pozwoli nam przejść te trudne czasy.

Najbardziej utkwiły mi w pamięci słowa wypowiedziane kiedyś przez kogoś z moich bliskich wtedy, niestety, osobę bardzo wykształconą i bardzo religijną zarazem, że… „w życiu z głodu człowiek może nawet zjeść drugiego człowieka, i on sam nie wie czy by nie zdobył się na coś takiego będąc głodnym…”. Nigdy nie zapomnę tych słów, ponieważ były nie raz powtarzane. Ja osobiście nie znam się na takich „żartach”. Śmiem twierdzić w „swojej zarozumiałości”, że z głodu nigdy nie zjem człowieka, mięsa.
Dobrze choć trochę znać siebie i wiedzieć kim się jest. Bo jeśli nawet siebie się nie zna, to kim się jest w istocie, czy jest się jeszcze prawdziwym człowiekiem? Czy też wysłannikiem „piekieł”? Czy media, kościół lub ulica czy uniwersytet, politycy ukształtują nam wtedy psychikę? By móc na kogo zwalać potem winę za swoje niemyślenie? Dlaczego pozwalamy kształtować innym naszą psychikę w wieku dorosłym, czy nie mamy swojego rozumu? Dlaczego chowamy się w tłumie, by ukryć swoje sumienie? Czy jesteśmy biorobotami, z wyłączonym myśleniem, empatią?
Czy przeintelektualizowany racjonalizmem bełkot z papierkiem ukończenia wyższej uczelni to nasze prawdziwe człowieczeństwo? A może codzienne klepanie zdrowasiek, biczowanie się, niejedzenie mięsa w piątek, wybieli nas z zakłamania, że kurczak to nie mięso i urosną nam skrzydła prosto do nieba?

I tylko oczy patrzą bezbronne na ten świat… pełen swojej racji, wydzielonej racjonalnie, zadowolonego ze swojej prawdy po trupach do celu, aby mieć za wszelką cenę rację… Tak sobie dzisiaj przystanęłam w tym biegu cywilizacyjnym i pomyślałam…

Autorka tekstu: Elżbieta Beata Szczygielska, poetka, bioenergoterapeuta, pedagog pracy, wegetarianka (tel. 694 383 941)

Nadesłał/a: kochającaplanetę