Podziel się!Share on Facebook0Pin on Pinterest0Tweet about this on TwitterShare on Google+0Print this pageEmail this to someone

Mimo, iż od niedawna jestem wegetarianką, to już miałam okazję zauważyć, jak bardzo róźni się sposób myślenia wegetarian a mięsożerców. Nie mam już nawet na myśli niezrozumienia z ich [jedzących mięso] strony wobec nas (to już wszyscy znają pewnie na własnym przykładzie), chodzi mi tylko, że bardzo przykre i smutne jest to, że ludzie postrzegają wegetarian w pewien dziwny sposób, zupełnie błedny.

Ludzie nieznający wegetarianizmu myślą, że mięso przestaje się jeść z takich samych powodów, z jakich niektórzy odstawiają słodycze – a to jest żeby schudnąć, żeby wzmocnić silną wolę. Myślą, że mięso jest dla nas przysmakiem, które z jakis dziwnych powodów odstawiamy i tym krzywdzimy siebie samych. Stąd właśnie każdy nas może usłyszeć czasem cos w stylu: „Zjedz te kotleciki, one są dobre, nie utyjesz od nich” lub „po co sobie odmawiasz przyjemności jedzenia? Spróbuj, takie to pyszne”. Mówią tak niewiedząc, że dla wegetarianina przyjemnością jest niejedzenie mięsa. I to właśnie z powodu tego myślenia nie jem posiłków u znajomych mięsożerców, w obawie, by ktoś nagle nachalnie nie zaczął mnie przekonywać do pyszności wieprzowych kotletów lub innych tego typu rzeczy.

Lecz takie komentarze są bardzo pospolite i każdy wegetarianin prędzej się do nich przyzwyczai, a może nawet szczęsliwie zacznie je zupełnie ignorować. Jednak róźnica sposobu myślenia wegetarianina mięsożercy objawia się w czymś innym – a mianowice w sposobie patrzenia na zwierzęta. Dla mięsożercy koltet to kotlet – kawałek jedzenia, dodatek do ziemniaków czy mizerii. Dla wegetarianina ten sam „kotlet” to kawałek bezbronnej istoty, zabitej bez przyczyny. Dlatego zawsze mówię – ]”Nie jem zwierząt” bo nazwa mięso wydaje mi się okrutnie bezosobowa, tak jakby żywa istota, jaką jest lub było kiedyś każde zwierzę, od narodzenia było częścią obiadu. Dlaczego właściciele psów/kotów/innych zwierząt domowych deklarują się, że nigdy nie zjedli, by swoich pupili? Bo czują emocjonalna więź z tymi zwierzakami. Nie chcieliby, by ich zwierzę zostało kiełbasą. A mimo to jedzą mięso. Chyżby świnia, kurczę, czy wół było czymś gorszym niż zwierzę domowe? Tylko dlatego, że nie choduje się ich w domu? Nie zgadzam się z tym. Jeśli kocha się zwierzęta to wszystkie, nie ma miłości z podziałem na domowe, a zwierzęta niedomowe.

Większość osób nie zastanawia się jak to się dzieje, że mają „kotleta” na talerzu. Nie przychodzi im nawet na myśl, że to, co oni jedzą żyło kiedyś, oddychało, patrzyło niewinnie w stronę człowieka, który je karmił, a potem oddał do rzeźni. Tak – najpierw pielęgnował, później oddał na śmierć. Może nawet sam zabił? Bo niektórzy myślą, że zwierzę, jak nie mówi, to nie czuje. Jest gorsze tylko dlatego, że nie umie się wypowiedzieć (ludzie często tak naprawdę myślą). Dlatego nie obchodzi ich kim była ta istota, którą teraz połykają.

Nie zauważyłam pewnie nic nowego, ale piszę o tym, bo to mnie najbardziej boli – że ludzie nie wiedzą, że wegetarianinem zostaje się z bezgranicznej miłości do zwierząt, a nie po to, by zrzucić parę kilo, czy wzmocnić siłę woli] . Dlatego namawiam wszystkich serdecznie, by przy każdej możliwej okazji wyjaśniać ludziom, że wegetarianizm wiążę się z pewnymi przekonaniami. Myślę, że nie można pozwolić, by postrzegano nas sterotypowo. Wiadomo, świata nie zbawimy, ale może przynajmniej kilka osób wyprowadzimy z błędu.
Powodzenia. trzymajcie się i nie dajcie się innym.

Nadesłał/a: obasan69